Pojawienie się pandemii i związanych z nią zawirowań ekonomicznych wywołało oczekiwanie spadku cen mieszkań. Tymczasem po pięciu kwartałach pandemii przeciętne ceny transakcyjne na rynku pierwotnym w Warszawie po chwilowym spadku urosły o 9% - wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Inaczej sytuacja wyglądała w czasie kryzysu po 2008 roku, gdy ceny mieszkań dynamicznie spadły i ustabilizowały się na poziomie niższym o 10%. Eksperci CBRE wskazują, że dla zachowania rynku istotne jest nie tylko samo wystąpienie sytuacji kryzysowej, ale jej szerszy kontekst.
Światowy kryzys 2008 roku był skutkiem procesów ekonomicznych, których pierwsze sygnały pojawiały się już wcześniej. Jego wybuch zastał ceny mieszkań na poziomach niższych niż jeszcze kilka kwartałów wcześniej. Co prawda w momencie wystąpienia kryzysu widoczny był chwilowy statystyczny wzrost cen ofertowych na skutek szybkiej wyprzedaży tańszej oferty, ale szybko odnotowano spadek cen transakcyjnych. Momentami spadki sięgały nawet kilkunastu procent w porównaniu do poziomu sprzed kryzysu i wyhamowały dopiero po kilku kwartałach. Tymczasem COVID-19 pojawił się w momencie, gdy ceny mieszkań szybko rosły, coraz wyższe były wynagrodzenia, poprawiały się warunki kredytowania i spadały stopy procentowe. W efekcie zamiast spadku obserwujemy dalszy wzrost cen nieruchomości
Agnieszka Mikulska, ekspert rynku mieszkaniowego w CBRE
Warszawskie mieszkania w pandemii
Sytuacja w pozostałych dużych miastach
Analiza danych Narodowego Banku Polskiego pokazuje, że sytuacja na rynku mieszkaniowym zależy od splotu wielu czynników. Wystąpienie sytuacji kryzysowej nie jest jednoznaczne z załamaniem rynku mieszkaniowego i spadkiem cen. Istotne jest, czy kryzys uderza w podstawy popytu mieszkaniowego, czy też jest w stanie stworzyć dodatkowy popyt, związany choćby z potrzebą ochrony oszczędności przed rosnącą inflacją i postrzeganiem nieruchomości jako bezpiecznego aktywa
Agnieszka Mikulska